Na połowie drogi między Krakowem a Krzeszowicami leży wieś Zabierzów, zamieszkała w przeważnej części przez pracowników PKP i poczty - ludzi pełnych poświecenia i patriotyzmu dla ojczyzny. W atmosferze tej wychowywana była również młodzież przez rodziców i nauczycieli ze szkoły podstawowej. Nic więc dziwnego, że we wrześniu 1939 r., tak chłopcy przygotowani przez instruktorów PW, jak i dziewczynki przygotowane jako sanitariuszki, chcieli bronić swej Ojczyzny przed najazdem Niemców.
Po zakończeniu działań bojowych, już przy końcu 1939 r. wśród młodzieży Zabierzowa rodzi się myśl działania przeciw okupantowi, myśl o działaniu wzmaga widok prawie codziennie przejeżdżającej kolumny motocyklistów hitlerowskich ochraniających przejazd z Krzeszowie do Krakowa i z powrotem, Gubernatora Franka.
W styczniu 1940 r. powstaje w Zabierzowie Związek Walki Zbrojnej (ZWZ), założony przez byłych podoficerów rezerwy, którzy powrócili do domów.
Po roku czasu, też w styczniu 1941 r., rozpoczyna się organizacja przez młodzież Zabierzowa bojowej organizacji przeznaczonej do walki z okupantem hitlerowskim, która w późniejszym czasie otrzymuje nazwę "Błyskawicy". Do organizacji tej należą chłopcy i dziewczynki.
Do tej właśnie organizacji przyjęta została, w marca 1942 r., Klementyna Zienkiewicz otrzymując pseudonim "Fiołek". Klimka, bo tak Ją wszyscy nazywali, urodziła się 11. lutego 1924 r. w Zabierzowie, w rodzinie pracownika kolejowego. Ojciec Jej był pomocnikiem maszynisty na PKP, matka nie pracowała, opiekowała się chorym nieuleczalnie synem, starszym od Klimki.
Od najmłodszych lat, jak Ją pamiętam - gdyż była moją sąsiadką - miała jasne blond włosy, lekko kręcone, splecione w małe warkoczyki, a później w grube, duże warkocze. Jej żywe, zawsze ruchliwe, niebieskie oczy były wiecznie uśmiechnięte, dlatego też była bardzo lubiana w gronie koleżanek i kolegów, żadna zabawa nie mogła się obyć bez Jej udziału, zawsze czekaliśmy na jej przyjście.
Mając 7 lat rozpoczęła naukę w szkole podstawowej, do której miała bardzo blisko, bo około 100 m, ukończyła ją w 1938 r. jako jedna z przodujących pod każdym względem uczennic, z wynikiem bardzo dobrym. W szkole należy do amatorskiego teatru szkolnego, bierze udział w występach szkolnych, przedstawieniach teatralnych, posiada jasny, otwarty, trochę romantyczny charakter, lubiła czytać i deklamować wiersze patriotyczne o Sobieskim, Chodkiewiczu, Kościuszce i Emilii Plater. Lubiła sport, w lecie pływała, a w zimie jeździła na łyżwach, nartach, podwórko szkolne było często boiskiem, na którym brała udział w zawodach. Ojciec Jej zmarł gdy miała kilka lat, a następnie brat, pozostała sama z matką.
Po przyjęciu Jej do organizacji wraz z innymi koleżankami uczęszcza na kurs sanitarny, zorganizowany w Zabierzowie, który prowadzi dr Bogdalski i zawodowa pielęgniarka Maria Powojowska. Wkrótce po zakończeniu kursu zostaje zorganizowana sekcja sanitariuszek w składzie: l + 5, w tym czasie organizacja należy do ZWZ pododcinek Zabierzów.
Od 1942 r. do 1943 r. "Fiołek" organizuje magazyn materiałów sanitarnych i lekarstw w specjalnie zorganizowanym schowku w Jej domu na strychu, jednocześnie bierze udział w prowadzeniu rozpoznania przygotowującym każdą akcję przeprowadzaną przez oddział "Błyskawicy".
Od chwili aresztowania rodziny Poganów i "Błyskawicznego", t.j. od dn. 03.07.1943 r. "Fiołek" wraz z sanitariuszkami przerodziły się w sekcję rozpoznawczo-zaopatrzeniową, gdyż zaistniała konieczność prowadzenia rozpoznania działalności żandarmerii i gestapo na terenie Zabierzowa, chodziło o to, żeby stwierdzić, czy nastąpią dalsze aresztowania pozostałych członków oddziału. Również do ich obowiązków należało zaopatrzenie oddziału, t.j. około 15-u chłopców znajdujących się w pobliskich lasach w gorącą strawę, żywność, lekarstwa i odzież. Równocześnie informowały oddział o wszystkich zamierzeniach podejmowanych przez gestapo. Rolę tę spełniały sanitariuszki "Fiołek" i "Rezeda", gdyż pozostałe dwie musiały opuścić Zabierzów a piąta, siostra "Błyskawicznego", była wraz z nim aresztowana. Sytuacja taka trwała przez jeden miesiąc, gdyż około 3.08.1943 r. cześć oddziału przeszła w rejon Myślenic, a reszta wróciła do domu po stwierdzeniu, że nie są zagrożeni.
Od chwili przejścia oddziału w rejon Myślenie mieszkanie "Fiołka" było pewną i bezpieczną meliną konspiracyjną, z której często korzystali członkowie oddziału przyjeżdżający do Krakowa lub Zabierzowa w sprawach związanych z działalnością konspiracyjną. Mimo, że nie była w oddziale partyzanckim, swą działalnością narażała się na represje okupanta i aresztowanie siebie i matki.
Na skutek tej działalności policja niemiecka zaczyna się interesować mieszkaniem "Fiołka", nie mogą już korzystać z niego partyzanci "Błyskawicy", jak również i sama "Fiołek" narażona jest na aresztowanie. Wobec tego, na początku sierpnia 1944 r. otrzymuje zadanie przejścia do oddziału partyzanckiego, znajdującego się w rejonie byłego powiatu miechowskiego, do kompanii "Huragan" wchodzącej w skład Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego "Skała".
Pełniąc obowiązki sanitariuszki w partyzantce "Fiołek" traktowała swoje czynności bardzo poważnie, dlatego też była lubiana przez wszystkich partyzantów kompanii i przełożonych. Każdym swym zjawieniem się wnosiła wśród kolegów nastrój spokoju, życzliwości do siebie. W postępowaniu z chorymi lub rannymi była cierpliwa i delikatna, niejednokrotnie po trudnym marszu lub potyczce z okupantem, kiedy wszyscy odpoczywali, sanitariuszka "Fiołek" ze swą torbą sanitarną zmieniała opatrunki, opatrywała otarte nogi lub szukała tabletek na chore żołądki. Ta ofiarna, niestrudzona sanitariuszka, zawsze uśmiechnięta i pogodna, nie bała się kul hitlerowskich, zjawiała się wszędzie tam, gdzie ranny potrzebował pomocy. Oprócz tego, znalazła zawsze czas na nawiązanie łączności z miejscową ludnością, niosąc jej pomoc lekarską.
11 września 1944 r., po kilkugodzinnej bitwie z oddziałami SS pod Złotym Potokiem, rannych zostało kilku partyzantów z kompanii "Huragan", wśród nich "Lis" i "Wir". "Fiołek", jako sanitariuszka tego oddziału, pomaga im wyjść spod ognia broni niemieckiej, udziela pierwszej pomocy i ewakuuje ich na tyły naszych oddziałów, a następnie odwozi na meliny miejscowej terenówki.
Ponieważ zachodziła groźba, że rewizje przeprowadzane przez SS w pobliskich miejscowościach mogą odkryć meliny rannych partyzantów, należało więc umieścić ich dalej od miejsca pobytu Baonu. Tak więc "Fiołek" zabiera rannego "Lisa" - Donatowicz Józefa do swego domu do Zabierzowa. Ponieważ "Lis" ranny byt dość ciężko w piersi, przewoziła go furmanką do Częstochowy, skąd pociągiem przyjechali do Zabierzowa. Tutaj organizuje dla "Lisa" opiekę lekarską i pozostawia go pod opieką matki, a sama wraca do oddziału.
"Lis" nie mógł wrócić do Niepołomic, do rodzinnego domu, gdyż w tym czasie następowały ciągłe aresztowania w Niepołomicach. Po pobycie około 2 tygodni w domu "Fiołka" stan zdrowia "Lisa" wyraźnie się poprawia i postanawia udać się do własnego domu. "Fiołek" udaje się do Niepołomic, do domu "Lisa" i po upewnieniu się, że nic już mu nie zagraża, odwozi go pociągiem i znów wraca do oddziału aby nieść pomoc sanitarną i opiekę kolegom partyzantom w kolejnych walkach z okupantem hitlerowskim.
Dnia 5.11.1944 r. udając się wraz z siedmioma partyzantami kompanii "Błyskawica" do Krakowa, zostali zatrzymani przez patrol hitlerowski na drodze pod Pieczonogami. "Fiołek" i pozostali partyzanci byli bez broni ("Alf", "Leonidas", "Bystry", "Kanarek", "Monte", "Skowronek" i "Szpak"), zaczęli uciekać a dala od drogi w kierunku krzaków, hitlerowscy otworzyli ogień i ranili wszystkich, a nastanie przeciągnęli ich w pobliże drogi, gdzie zostali rozstrzelani strzałami w tył głowy i wrzuceni do jednego dołu.
"Fiołek", ta delikatna, o jasnej cerze i blond włosach, niebieskich oczach dziewczyna, strzałem w tył głowy została zamordowana ręką oprawcy hitlerowskiego.
Kiedy w nocy odkopaliśmy Ich w celu pochowania oddzielnie, jak ludzi, wielu z nas miało łzy w oczach na widok tej zbrodni.
Jej jasna twarz i otwarte niebieskie oczy nie zmieniły się w ogóle, widać tylko było duży otwór wyrwany przez pocisk hitlerowskiej kuli w Jej blond włosach.
Kiedy w styczniu 1945 r., po rozwiązaniu oddziału, wróciłem do domu bardzo często przychodziła do mnie matka "Fiołka". Zawsze musiałem opowiadać o Klimce, o Jej pobycie w oddziale, o Jej śmierci, jak wyglądała, dlaczego akuratnie wtenczas chciała iść, czy nikt nie mógł Jej obronić, itd., itd.
Trzeba zaznaczyć, że "Fiołek" była od dziecka oczkiem w głowie swych rodziców, a po śmierci ojca i brata, matka Jej żyła tylko dla Niej i z myślą o Niej.
Krótko po ekshumacji "Fiołka" na cmentarz do Zabierzowa matka Jej z żalu i tęsknoty zmarła.
Władysław Marek, ps. "Sęp"
**********
[w:] Wojenne i powojenne wspomnienia żołnierzy Kedywu i Baonu Partyzanckiego "Skała", Tom I, Wyd. Skała, 1991
Materiał pochodzi ze strony www.kedyw.info