Zapraszamy od 10 do 17 z wyjątkiem poniedziałków

Skała - Samodzielny Batalion Partyzancki

My partyzanci zawsze idziem wprzód
Nie straszne nam są ogień ani żaden trud
Wszyscy gotowi są śmiertelną ofiarę nieść
Tym dla Ojczyzny oddajemy cześć.
(Hymn "Skoku")

Samodzielny Batalion Partyzancki "Skała" Armii Krajowej powstał w sierpniu 1944 r. z połączenia czterech oddziałów partyzanckich: "Błyskawica", "Grom", "Skok" oraz "Huragan", podlegających dowództwu krakowskiego Kierownictwa Dywersji.

Oddział Partyzancki "Błyskawica" powstał w lipcu 1943 r., choć jego początku sięgają 1941 r., kiedy to bracia Mieczysław "Błyskawica" i Marian "Rzeżucha" Poganowie założyli w Zabierzowie grupę dywersyjną Związku Walki Zbrojnej. 7 lipca 1943 r. Gestapo aresztowało kilku członków grupy, w tym "Błyskawicę" (trafił on potem do obozu w Auschwitz, z którego uciekł w styczniu 1944 r. i wrócił do oddziału). Tymczasem część członków grupy, którzy z obawy przed aresztowaniem nie mogli wrócić do swoich domów, zdecydowała się na walkę partyzancką. Działali w lasach od Zabierzowa do Krzeszowic.

18 stycznia 1944 r. powstał OP "Grom". W jego skład wchodzili głównie "spaleni" członkowie krakowskiego Kedywu. Oddział walczył w okolicach Niepołomic.

Niedługo później, w połowie lutego 1944 r., w podkrakowskiej Igołomii utworzono OP "Skok". W szeregach oddziału walczył m.in. Auguste Jouin, francuski żołnierz, który zbiegł z obozu jenieckiego.

Czwarty oddział partyzancki krakowskiego Kedywu, "Huragan", powstał w marcu 1944 r. w rejonie Wieliczki, Gdowa oraz Dobczyc.

Decyzja o utworzeniu z czterech oddziałów partyzanckich krakowskiego Kedywu większej jednostki bojowej zapadła 24 czerwca 1944 r. na naradzie w Karniowie koło Kocmyrzowa. Na początek sierpnia zarządzono ich koncentrację w okolicy Kocmyrzowa. Głównym organizatorem i dowódcą "Batalionu Szturmowego nr 299" - jak pierwotnie miał się nazywać oddział - był mjr Jan Pańczakiewicz "Skała", od którego pseudonimu jednostka wzięła swoją nazwę - Samodzielny Batalion Partyzancki "Skała".

Poza czterema oddziałami partyzanckimi krakowskiego Kedywu w skład SBP "Skała" weszli partyzanci z oddziałów terenowych AK, m. in. z okolic Skawiny i Myślenic, a także grupa dywersyjna z Krakowa, złożona m.in. z harcerzy Szarych Szeregów. Struktura batalionu przedstawiała się następująco:

- I kompania utworzona na bazie OP "Huragan" (kpt. Mieczysław Cieślik "Koral"),

- II kompania utworzona na bazie OP "Błyskawica" (kpt. Ryszard Nuszkiewicz "Powolny", cichociemny),

- III kompania powstała z połączenia OP "Grom" i "Skok" (ppor. Maksymilian Klinicki "Wierzba").

W skład każdej kompanii wchodziły trzy plutony. Ponadto w składzie batalionu znalazły się pluton łączności oraz sekcja sanitarna. W szeregach oddziału walczyło ponad 500 żołnierzy.

Zasadniczym planowanym zadaniem dla SBP "Skała" było uderzenie - w ramach realizacji planu "Burza" - z zewnątrz na Kraków. Po koncentracji oddziałów partyzanckich, batalion miał przemieścić się w rejon Ojcowa, a następnie do Lasku Wolskiego i stamtąd zaatakować koszary przy Cichym Kąciku, opanować Dom Akademicki, gdzie zakwaterowany był oddział SS "Totenkopf", a następnie wedrzeć się do centrum miasta w rejonie ulic Krupniczej i Siemiradzkiego i dotrzeć do Teatru im. Juliusza Słowackiego. Niestety, zatrzymanie sowieckiej ofensywy na Wiśle i Wisłoce oraz wzrost zagrożenia ze strony Niemców po pacyfikacji Rzeczpospolitej Kazimiersko - Proszowickiej uniemożliwiły wykonanie tych planów. Nocą z 15 na 16 sierpnia oddział wyruszył na północ, kierując się przez Biórków, Przesławice, Przemęczany i Rzędowice do Dziemierzyc.

Już od 7 sierpnia żołnierze SBP "Skała" toczyli walki z Niemcami. Tego dnia partyzanci starli się koło Mogiły z grupą niemieckich lotników. Kolejną akcją było zdobycie na drodze Kocmyrzów - Proszowice samochodu, który wszedł następnie na skład oddziału. 17 sierpnia, wracając z akcji rekwizycyjnej w Racławicach, partyzanci wykonali wyrok na dwóch konfidentach Gestapo, którzy doprowadzili do aresztowania i rozstrzelania kilku członków AK.

20 sierpnia Batalion marszem przez Klonów, Kalinę Wielką, Giebułtów i Buczkowice dotarł do miejscowości Sadki w lasach niedaleko Książa Wielkiego. Już następnego dnia mjr "Skała" otrzymał informację o przybyciu do pobliskiego Zaryszyna Ukraińców z SS "Galizien" z zamiarem pacyfikacji wsi. Natychmiast zarządzono alarm i ruszono na pomoc ludności. W pobliżu wioski doszło do starcia z Ukraińcami, którzy zostali wyparci z Zaryszyna. Zwycięstwo w potyczce miało ogromne znaczenie dla morale partyzantów.

Już 28 sierpnia z Bukowskiej Woli koło Miechowa wyjechała w kierunku Zaryszyna ponad 700-osobowa karna ekspedycja SS "Galizien". Również i tym razem - mimo przewagi nieprzyjaciela - mjr "Skała" nie dopuścił do pacyfikacji tej miejscowości, wciągając przeciwnika w pułapkę i muszając do ucieczki.

Następnego dnia nad stanowiskami partyzantów pojawiły się niemieckie samoloty, które zrzuciły ulotki wzywające akowców do walki z Sowietami. Wezwania te nie odniosły jednak żadnego skutku.

Tak te dni wspominał potem kpt. "Powolny":

"Pobyt Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego »Skała« w lasach majątku Książ Wielki był dla Niemców wielce kłopotliwy. Trzy starcia w ciągu zaledwie kilku dni dowodziły, że partyzanci są ruchliwi i niebezpieczni. Na szosie Warszawa - Kraków samochody musiały jeździć w dużych konwojach, a nocą ruch ustawał całkowicie. Taka bezkarność, i to z dala od frontu, była dla okupanta nie do zniesienia. Mjr "Skała" zdawał sobie również sprawę z tego, że zagrożenie ze strony nieprzyjaciela ustawicznie wzrasta, rozkaz jednak dowódcy Grupy Operacyjnej "Kraków" nakazywał utrzymać tę kluczową pozycję. Intensywne rozpoznanie lotnicze przeprowadzane codziennie przez Niemców wskazywało, że święci się coś niedobrego".

Rzeczywiście Niemcy planowali rozprawienie się z oddziałem mjr. "Skały". 30 sierpnia w rejonie Sadek w pułapkę wpadł zwiad konny, który miał rozpoznać zamiary nieprzyjaciela: zginęło trzech partyzantów, a dwóm udało się wycofać. Wkrótce rozpoczęło się natarcie niemieckie od strony drogi Kraków-Warszawa. Wobec strat własnych i przewagi nieprzyjaciela mjr "Skała" podjął decyzję, iż batalion będzie się przebijał po osi Wały-Zaryszyn-lasy sancygniowskie. Niespodziewany atak zupełnie zaskoczył Niemców i spowodował powstanie wyrwy w ich szeregach, przez którą możliwe stało się wycofanie batalionu. Mimo utraty przez Polaków dwóch samochodów, które się zepsuły i trzeba je było zostawić, przebicie się przez pierścień okrążenia w pełni się jednak udało i poprzez wieś Zaryszyn wieczorem 30 sierpnia oddział dotarł do Knyszyna. Po drodze stoczono jeszcze kilka potyczek z Niemcami, głównie celem dozbrojenia. Kosztem życia sześciu ludzi batalion uszedł obławie i uniknął zniszczenia.

Po wycofaniu się mjr "Skała" wysłał patrol po żywność do Liegenschaftu w Złotej, gdzie partyzanci zarekwirowali tam jedenaście krów i byka. W nocy z 31 sierpnia na 1 września nastąpiła zmiana miejsca postoju oddziału, który przez Wolę Knyszyńską, Zaryszyn oraz Krzeszówkę zakwaterował się w rejonie wsi Wodacz. Przez dwie kolejne noce patrol pod dowództwem Kazimierza Lorysa "Zawały" wyruszał na pola zaryszyńskie celem odebrania zapowiedzianych zrzutów. Według informacji radiowych miały przybyć 3 samoloty z Włoch, jednak ostatecznie żaden z nich nie dotarł. Jak się okazało, zostały one zaatakowane nad Węgrami przez niemieckie myśliwce i dwa z nich, lekko uszkodzone, wróciły do bazy, zaś trzeci spadł koło Krzeszowic.

Tymczasem 2 września 1944 r. - po kolejnej prośbie ze strony mjr. "Skały" - dowództwo Grupy Operacyjnej "Kraków" wyraziło zgodę na wyruszenie jego oddziału na pomoc walczącej Warszawie. Była to odpowiedź na rozkaz gen. Tadeusza Komorowskiego "Bora", dowódcy Armii Krajowej, który 14 sierpnia nakazał "wszystkim dobrze uzbrojonym oddziałom pospieszny marsz na Warszawę, celem zaatakowania wojsk niemieckich dookoła stolicy, przerwania się przez nie i wzięcia udziału w walkach wewnątrz miasta".

Mimo groźby, że powstanie może zostać stłumione zanim żołnierze SBP "Skała" dotrą do Warszawy oraz ryzyka związanego z operowaniem na nieznanym terenie i brakami w uzbrojeniu, mjr "Skała" podjął decyzję o przebijaniu się do stolicy. Nie przekonały go również obawy wyrażane przez oficerów i żołnierzy oddziału.

Wymarsz poprzedziła reorganizacja batalionu. Na miejscu pozostawiono punkty sanitarne, służby łączności, starszych wiekiem oficerów i część partyzantów. W oddziale pozostało ok. 450 żołnierzy.

SBP "Skała" wyruszył na pomoc walczącej Warszawie wieczorem 3 września. Dowódca wybrał trasę na północny-zachód. Była ona dłuższa od innych, ale za to znacznie bezpieczniejsza, ponieważ omijała budowaną przez Niemców wzdłuż Nidy i Pilicy linią okopów. Przez Tunel, Kowalów, Klimontów oraz Mstyczów rano 4 września oddział dotarł do Lasów Krzelowskich, gdzie zatrzymał się na wypoczynek. Tutaj mjr "Skała" wpadł na pomysł, by zdezorientować Niemców co do liczebności zgrupowania:koło Jeżowa pozostawił 1. kompanię "Błyskawica" wraz z 4 wozami i kazał jej krążyć przez kilka godzin w okolicy Klimontowa. Podstęp się udał, gdyż według meldunków miejscowych konfidentów batalion miał liczyć nawet 15 tys. partyzantów.

Wieczorem 1 września oddział wyruszył w dalszą drogę, by forsownymi marszami po 20-30 km dziennie osiągnąć lasy pod Szczekocinami. Tutaj zarządzono dłuższy odpoczynek, by 8 września przeprawić się przez Pilicę. Nad ranem 11 września batalion rozbił obóz w rejonie tzw. Kaczych Błot w lasach w pobliżu miejscowości Złoty Potok, ok. 100 km od Krakowa. Nie zdawano sobie sprawy, iż na ten dzień Niemcy zaplanowali początek szerokiej akcji przeciwpartyzanckiej w tym rejonie.

Miało wziąć w niej udział ok. 4,5 tys. żołnierzy Wehrmachtu, własowców oraz formacji ochotniczych z różnych krajów Europy. W tym czasie odcięty od oddziału został mjr "Skała". Jak potem napisze"Powolny", który objął dowodzenie, "pech tylko chciał, że na czołowym miejscu tej operacji znalazły się Lasy Złotopotockie i kwaterujący tam w czasie przemarszu Samodzielny Batalion Partyzancki »Skała«". Jego obecność szybko została odkryta przez nieprzyjaciela.

Jako pierwsi zostali zaatakowani żołnierze kompanii "Huragan", którzy musieli się wycofać ze swoich pozycji. Silniejszy opór stawiła lepiej uzbrojona kompania "Grom - Skok", jednak i ona została zmuszona do wycofania się na nowe pozycje obronne. "Powolny" nakazał wycofanie się batalionu w stronę mokradeł i torów kolejowych. Prawą stronę, zagrożoną atakiem kawalerii kozackiej, ubezpieczała nie biorąca dotychczas udziału w walce kompania "Błyskawica", lewą stronę - kompania "Grom-Skok", zaś w środku mieli iść ranni, nieuzbrojeni oraz mocno wyczerpana walkami kompania "Huragan". Na otwartej przestrzeni po przejściu lasu oddział został ostrzelany przez niemiecki pociąg wojskowy. Batalionowi udało się przejść szosę Janów-Przyrów i zagłębić w las, gdzie znalazł schronienie. Bitwa pod Złotym Potokiem była największą, jaką stoczył SBP "Skała". Zginęło w niej dwunastu partyzantów (kolejny zmarł wkrótce z odniesionych ran).

Na zarządzonym postoju podjęto decyzję o rezygnacji z marszu na ratunek Warszawie i powrocie w rejon Krakowa. 17 września SBP "Skała" dotarł do Prądnika Korzkiewskiego koło Ojcowa, by po kilku dniach znaleźć się w Owczarach. W tym czasie, po odejściu dużej liczby żołnierzy, stan batalionu wynosił 132 ludzi. 23 września do oddziału wrócił mjr "Skała".

W kolejnych miesiącach operujący w okolicy Krakowa oddział prowadził szkolenie (m.in. odbył się egzamin szkoły podchorążych), akcje zdobywania broni, zaopatrzenia i żywności. Z powodu zbliżającej się zimy 20 listopada 1944 r. urlopowano prawie połowę partyzantów. Z tych, którzy pozostali w szeregach, bo z powodu groźby aresztowania nie mogli wrócić do domu, utworzono w ramach SBP "Skała" trzy oddziały, każdy po około 30 ludzi: OP "Huragan", OP "Błyskawica", "Grom-Skok". W ten sposób wznowiona została działalność bojowa krakowskiego Kedywu, zawieszonawraz ze sformowaniem SBP "Skała". Od momentu reorganizacji aż do stycznia 1945 r. oddziały te oddzielnie prowadziły działania przeciw Niemcom. 15 stycznia 1945 r. żołnierze OP "Grom-Skok" zostali rozbrojeni przez żołnierzy sowieckich w Pałecznicy niedaleko Proszowic. Na wieść o tym ich koledzy z OP "Huragan" oraz OP "Błyskawica" zamelinowali broń i przebrali się w cywilne ubrania, rozchodząc się do domów.

Wielu żołnierzy SBP "Skała", w tym jego dowódca mjr Jan Pańczakiewicz "Skała", było po wojnie represjonowanych za działalność w Armii Krajowej. Niektórzy trafili do obozów pracy w Związku Sowieckim czy więzień UB. Tak swoje losy tuż po "wyzwoleniu" wspominał Włodzimierz Rozmus "Buńko": "Byłem trzykrotnie wyrzucany z pracy, trzykrotnie aresztowany przez UB. Łamano nas w sposób gorszy niejednokrotnie od gestapowskiego. Byłem bity i kopany w świetle oślepiających reflektorów. Przez jedną noc musiałem pisać 15 życiorysów i jeśli oprawca z UB stwierdził, że jest jakaś różnica pomiędzy jednym a drugim życiorysem, to za każdą różnicę dostawałem dodatkowe »razy«. Zaproponowano mi w końcu współpracę z UB. Kategorycznie odmówiłem i oświadczyłem, że nigdy nie byłem konfidentem i nigdy nie będę. Nie dałem się złamać. Kazano mi czołgać się na brzuchu naokoło placu przy potężnym gmachu UB, przy ul. Inwalidów i prosić o chleb dla dzieci, i to tylko dlatego, że w czasie wojny byłem w AK".

Do dziś bardzo aktywne jest środowisko "Skałowców", które nie pozwoliło, by walka oddziałów partyzanckich krakowskiego Kedywu odeszła w zapomnienie. Przypominają o niej liczne pomniki, tablice, wydawnictwa. Warta uwagi jest również strona internetowa Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK, dostępna pod adresem www.kedyw.info.

Przemysław Wywiał
Zmień ustawienia cookies