"Jerzy Szewczyk i jego przyjaciele byli młodymi, inteligentnymi ludźmi, z pewnym wykształceniem, tworzącymi swoją własną kulturę" - mówi o krakowskich bohaterach wystawy "Poeci Podziemia. Słowo i czyn" prof. Jerzy Jarowiecki, prasoznawca, autor biografii Jerzego Szewczyka i Eugeniusza Kolanki.
Jednym z dwóch krakowskich poetów-konspiratorów pokazywanych na wystawie jest Jerzy Szewczyk, autor wiersza "Poeci podziemia", z którego zaczerpnięto tytuł ekspozycji. W jaki sposób ten młody człowiek związał się z konspiracją?
Szewczyk urodził się w Tarnowie. Jego ojciec był podoficerem zawodowym, matka pochodziła z Kresów, z Monasterzysk. Jakaś część rodziny mieszała w Krakowie. To właśnie w Krakowie Jerzy pojawił się z matką w 1931 roku. Tutaj chodził do gimnazjum, należał też do harcerstwa w Podgórzu. Już w czasie okupacji dzięki tym harcerskim kontaktom związał się z grupą konspirującej młodzieży - uczniów gimnazjów i szkół handlowych. Należeli do niej m.in. Stefan i Juliusz Jasieńscy, Stefan Kalisz, Mieczysław Koprowski, Irena i Magdalena Chodakówny, Lucjan Krywak, Jerzy Wirth, Wiesław Zapałowicz, Janusz i Witold Benedyktowiczowie, Tadeusz Staich. Spotykali się w mieszkaniu znanego w Krakowie lekarza Jerzego Jasieńskiego przy ul. Kalwaryjskiej 7, a także u Edmunda Chodaka przy ul. Mostowej 2. Chodak był redaktorem i przed wojną pracował dla Związku Polaków w Niemczech, dla którego opracował elementarz do nauki języka polskiego. Nawiasem mówiąc, elementarz ten Niemcy po przeróbkach wydali w 1941 roku z przeznaczeniem dla polskich szkół powszechnych. Samego zaś Chodaka wciągnęli do pracy w miesięczniku "Ster" przeznaczonym dla młodzieży szkolnej i używanym jako podręcznik. Wydawano go w nakładzie 100 tysięcy egzemplarzy. Dla młodszych klas był natomiast "Mały Ster". Uczyłem się z niego w czwartej klasie. Chodak był więc formalnie kolaborantem i miał sprawę po wojnie (moim zdaniem nie do końca słusznie), ale wtedy udzielał pomocy młodym konspiratorom i spotkania u niego mogły uchodzić za bezpieczne. Skądinąd pieniądze zrabowane pracownikom niemieckiego banku podczas głośnej akcji na Plantach w 1943 roku grupa Szewczyka przechowywała właśnie w mieszkaniu Chodaka.
Czy młodzi ludzie z Podgórza mieli kontakty ze strukturami Polskiego Państwa Podziemnego?
Stykali się z Edwardem Heilem, komendantem Krakowskiej Chorągwi Szarych Szeregów i jednocześnie zastępcą szefa Biura Informacji i Propagandy przy Komendzie Okręgu AK w Krakowie. Chorągiew wspierała wydawnicze inicjatywy tej grupy. A że było w niej sporo utalentowanych ludzi, to co rusz pojawiał się tam pomysł nowego pisma. I tak na przełomie 1941 i 1942 roku zaczęli wydawać czasopismo "Z trudu i znoju", zawierające głównie informacje z nasłuchu radiowego o sytuacji na froncie. Z powodu trudności organizacyjnych ukazało się tylko sześć numerów. Jerzy Szewczyk, używający pseudonimów "Szarzyński", "Sza", "Szary", podjął z kolei współpracę z "Przeglądem Polskim", w którym zamieszczał wiersze. W 1943 roku harcerska grupa z Podgórza zaczęła wydawać "Watrę" - pismo społeczno-kulturalne. Redaktorem naczelnym był Tadeusz Staich, a jego zastępcą Eugeniusz Kolanko. W tym samym roku grupa wydawała jeszcze pismo dla młodych noszące tytuł "Bez wędzidła". Wszędzie tam pisywał Jerzy Szewczyk, zamieszczając w tych gazetkach poezje i teksty publicystyczne. Wydawanie tych pism wspierała Komenda Chorągwi Szarych Szeregów oraz Biuro Informacji i Propagandy Krakowskiego Okręgu AK. W 1943 roku członkowie grupy, m.in. Jerzy Szewczyk, Eugeniusz Kolanko (pseudonim "Bard"), Stanisław Szczerba i Leszek Guzy, przeszli konspiracyjny kurs dziennikarski zorganizowany przez Zrzeszenie Dziennikarzy Zachodnich (skupiało dziennikarzy z ziem włączonych do Rzeszy, którzy znaleźli schronienie w Krakowie). W ramach zajęć pisali m.in. felietony, sprawozdania i reportaże.
Grupa Szewczyka zaangażowana była także w konspirację wojskową.
On i jego koledzy uczestniczyli w zajęciach podziemnej szkoły podchorążych. Jeździli na zajęcia praktyczne pod Kraków, zdobywali stopnie podoficerskie. Brali też udział w akcjach bojowych. 9 maja 1943 roku Jerzy Szewczyk uczestniczył w nieudanej akcji likwidacji konfidenta Franciszka Porębskiego. 14 maja 1943 roku przy ul. Dolnych Młynów Eugeniusz Kolanko i Henryk Przondo wykonali wyrok na plutonowym policji kryminalnej Edmundzie Półtoraczku, który był niemieckim prowokatorem. 10 listopada tego samego roku grupa Szewczyka dokonała napadu na kasjera z Creditanstalt-Bankverein na Plantach krakowskich, zdobywając 450 tysięcy złotych.
A jak doszło do utworzenia pisma satyrycznego "Na Ucho"? Jego egzemplarze można zobaczyć na naszej wystawie.
Już wspomniana gazetka "Bez Wędzidła" miała luźniejszy charakter, o czym świadczył także jej podtytuł: "Niezależny wolnomyślny organ wóddystów". Jesienią 1943 roku na jednym ze spotkań w mieszkaniu przy ul. Kalwaryjskiej Jerzy Szewczyk przedstawił kolegom pomysł wydawania tytułu satyrycznego o większym niż dotychczas nakładzie. Pomocy organizacyjnej w postaci papieru, matryc i powielacza udzielił zespół "Watry". Redaktorem naczelnym został Szewczyk. Pismo rozprowadzane było początkowo przez sieć kolporterską "Watry", a następnie przez skrzynki kontaktowe AK i przez samych jego redaktorów. Szybko zdobyło popularność, bo ludzie byli spragnieni humoru. Ośmieszano w nim poczynania okupanta, jego propagandę, politykę i frontowe klęski. Inna sprawa, że związek z oficjalnymi organami Polskiego Państwa Podziemnego mocno wpłynął na linię pisma. "Na Ucho" było bardzo krytyczne wobec przedwojennej sytuacji politycznej i ówczesnych władz, a także negatywnie nastawione wobec politycznego zróżnicowania podziemia. Ukazała się cała seria tekstów krytykujących brak jedności wśród konspiracyjnych stronnictw i organizacji. Atakowano też lewicę spod znaku PPR. Autorzy popierali natomiast linię rządu w Londynie i dowództwo AK. A wszystko to pod wpływem oddziaływania Biura Informacji i Propagandy, które patronowało pismu i finansowało je.
Wiemy, że ta współpraca nie przebiegała bez tarć.
Szewczyk i jego przyjaciele byli młodymi, inteligentnymi ludźmi, z pewnym wykształceniem, tworzącymi swoją własną kulturę. Tymczasem w konspiracyjnej podchorążówce zetknęli się z zawodowymi wojskowymi, którzy wbijali im do głowy dryl i regulaminy. Zdarzało się więc, że pisali krytycznie o tej kadrze i jej podejściu, a to nie podobało się w BIP-ie. Gdy Stanisław Szczerba zamieścił w "Przeglądzie Polskim" parę krytycznych wobec demokracji amerykańskiej tekstów, natychmiast wstrzymano mu finansowanie. Podobnie było z "Watrą". Gdy tam ukazały się niewłaściwe ideowo teksty, zarząd konspiracyjnego Stronnictwa Demokratycznego, które współfinansowało pismo, ogłosił że przestaje dawać na nią pieniądze. Skądinąd redakcja "Watry" natychmiast opublikowała na łamach to oświadczenie... Mało tego, tomik wierszy Szewczyka i Kolanki "Dysonanse" bardzo nie spodobał się szefowi prasowemu Narodowej Organizacji Wojskowej, który w piśmie do kierownictwa krakowskiej NOW poddał go gwałtownej krytyce, zarzucając autorom niewłaściwe podejście moralne i błądzenie ideologiczne, a następnie zabronił Organizacji kolportowania tego wydawnictwa. Żeby wyjaśnić wspomniane wyżej konflikty, wiceszef BIP-u Edward Heil zwołał na 8 maja spotkanie redakcji "Watry" i "Na Ucho" do lokalu przy ul. Grzegórzeckiej 14. A tam nastąpiła wsypa.
Sprawa aresztowania redaktorów podziemnej prasy krakowskiej nadal nie jest do końca jasna. Badał ją Pan. Co udało się ustalić?
4 maja 1944 roku w łapance rejonie ulicy Smolki Niemcy zatrzymali Eugeniusza Kolankę przenoszącego materiały redakcyjne i konspiracyjne gazety. Wbrew zasadom redakcja "Na Ucho" nie podjęła po tym żadnych środków ostrożności. Nie zmieniono adresów. Nie wyjechano z Krakowa. Nie odwołano też spotkania przy Grzegórzeckiej 14, o którym wiedział Kolanko. Rozpoczęło się ono około godz. 11 (jego pretekstem miały być przypadającego tego dnia imieniny Stanisława). Pół godziny później pojawił się na nim Kolanko. Po nim zaś weszło gestapo. Aresztowano Jerzego Szewczyka, Jerzego Wirtha, Adama Kanię (wszyscy z redakcji "Na Ucho" i "Watry"), Stanisława Szczerbę (z "Watry") oraz Komendanta Chorągwi Szarych Szeregów i zastępcę szefa BIP-u Edwarda Heila. Zatrzymana uniknął Tadeusz Staich z "Watry". Według relacji świadków wydarzeń, Stefana Jasieńskiego i Lucjana Krywaka, Kolanko miał się załamać w śledztwie i wyjawić Niemcom datę i miejsce spotkania. Czy tak rzeczywiście było? Nie wiemy. Matka Kolanki, z którą rozmawiałem, stanowczo zaprzeczała takiemu przebiegowi wydarzeń, twierdząc, że robi się krzywdę jej synowi. Według innej wersji, Niemcy nie przesłuchiwali Kolanki po aresztowaniu, tylko wypuścili go, mając nadzieję, że doprowadzi ich do swoich kolegów. 15 maja na ulicach Krakowa pojawiły się obwieszczenia z wykazem 44 osób skazanych na śmierć za udział w ruchu oporu oraz za wydawanie i pisanie do gazet podburzających. Byli wśród nich Jerzy Szewczyk, Jerzy Witrh, Stanisław Szczerba i Adam Kania. 27 maja Niemcy przeprowadzili egzekucję przy ulicy Botanicznej (u zbiegu z ulicą Lubicz). Rozstrzelano tam Szewczyka i Witrha oraz Edwarda Heila. Szczerba i Kania zginęli wcześniej; nie wiemy kiedy i gdzie. Zabity został również Eugeniusz Kolanko. Zamordowanie głównych redaktorów "Na Ucho" przerwało ukazywanie się pisma.
Jerzy Szewczyk wydał w podziemiu cztery tomiki wierszy. Czy był dobrym poetą?
Bardzo dobrym. Jego wiersze są bardzo interesujące. Uprawiał różne formy liryczne. Był ukształtowany pod wpływem nurtów dwudziestolecia, Juliana Tuwima, Tadeusza Peipera. Przygotowałem do druku w Wydawnictwie Literackim tom jego wierszy, ale ostatecznie nie ukazał się. Inny typ twórczości prezentują satyryczne wiersze "Szarzyńskiego" publikowane w "Na Ucho". To również świetne utwory, ale z wyraźnym akcentem politycznym i rozrachunkowym. Podczas okupacji ukazały się cztery podziemne tomiki wierszy Szewczyka. W 1941 roku razem z Wiesławem Zapałowiczem "Szarzyński" wydał tomik pod tytułem "Premiera". Dwa kolejne nosiły oczywiste tytuły: "II tomik wierszy" i "III tomik wierszy". Łącznie znalazło się w nich 28 utworów obu poetów traktujących o miłości, codzienności okupacyjnej, patriotyzmie i młodzieńczym buncie. Z kolei w grudniu 1943 roku odbito wspomniany już tomik zatytułowany "Dysonanse". Zawierał on wiersze Szewczyka i Eugeniusza Kolanki. Wydany w nakładzie 100 numerowanych egzemplarzy zdobył rozgłos i spotkał się z dobrym przyjęciem. Wobec tego "Szarzyński" i "Bard" w 1944 roku zaczęli przygotowywać drugi wspólny tom. Niestety nie zdążyli, bo aresztowali ich Niemcy.
Drugim obok Jerzego Szewczyka krakowskim bohaterem wystawy "Poeci Podziemia" jest wspomniany Eugeniusz Kolanko, którego biografię napisał Pan. Jakie były jego losy?
Urodził się w Krościenku Niżnym koło Krosna. Kształcił się we Lwowie, tam też studiował i tam zastała go wojna. W 1941 roku wcielono go do Armii Czerwonej i wysłano na front koło Smoleńska. Dostał się do niemieckiej niewoli, ale szybko uciekł i wrócił do Lwowa. Tam zaczął zamieszczać wiersze w gadzinowej "Gazecie Lwowskiej", a potem także w innych gadzinówkach: "Nowym Kurierze Warszawskim", "7 Dniach", "Fali" i "Ilustrowanym Kurierze Polskim". Początkowo były to wiersze o tematyce politycznej, skierowane przeciw bolszewizmowi, ale od początku 1942 roku wyłącznie satyryczne i obyczajowe. Podpisywał się "Kol." lub "Kolankowski". Dlaczego zdecydował się publikować w gadzinowej prasie? Był młodym poetą (miał 21 lat), bardzo chcącym pisać i publikować. A możliwość taką dawała oficjalna prasa wydawana przez Niemców. W styczniu 1943 roku Kolanko dokonał rzeczy, która zapewniła mu rozgłos. W "Dzienniku Radomskim" zamieścił wiersz "Wróżba", w którym ukryte było hasło "Polska". Natomiast w krakowskim "Ilustrowanym Kurierze Polskim" w wierszu "Rym" znalazło się zdanie "Polacy, Sikorski działa". Wiersze stały się sensacją w całym kraju. Niemcy wycofali ze sprzedaży numer "Kuriera", przeprowadzili aresztowania w redakcji i drukarni. Rozpoczęli też poszukiwania autora, który zaczął się ukrywać i przyjął pseudonim "Bard". Wcześniej mieszkał w Lublinie, potem w Bykowie w powiecie hrubieszowskim, wreszcie od przełomu stycznia i lutego 1943 roku w Krakowie. Tam zetknął się z Jerzym Szewczykiem i zaczął publikować w prasie podziemnej wiersze patriotyczne, satyryczne i fraszki. Pisywał w "Przeglądzie Polskim", "Watrze", "Czuwaj" i "Na Ucho". W tym ostatnim odpowiadał za dział satyryczny.
Czy był dobrym poetą?
Gorszym niż Szewczyk. Miał dobre umiejętności warsztatowe i potrafił sprawnie napisać wiersz. Dobrze władał językiem i tworzył zgrabne neologizmy. Widać w tej twórczości jeszcze wpływy młodopolskie. Poeci warszawscy jak wiadomo byli albo z dwudziestolecia, albo przeciw dwudziestoleciu. Tymczasem on był z Młodej Polski. Natomiast jego satyry i fraszki bywały bardzo udane, a nawet świetne. Jednak Szewczykowi bez wątpienia nie dorównywał.
Po wojnie miał Pan okazję zetknąć się z ludźmi, którzy należeli do grupy Szewczyka i brali udział w wydawaniu opisywanych tu czasopism.
Prowadząc badania nad krakowską prasą konspiracyjną w latach 60. i 70 ub.w. rozmawiałem z wieloma osobami zaangażowanymi w jej wydawanie, a także z członkami rodzin jej autorów i redaktorów. Docierałem do nich różnymi drogami, za pośrednictwem wielu ludzi. Odnalazłem m.in. ciotkę Jerzego Szewczyka oraz rodziców Eugeniusza Kolanki. Rozmawiałem m.in. z Januszem Benedyktowiczem, Stanisławem Dąbrową-Kostką, Alicją, Juliuszem i Stefanem Jasieńskimi. Juliusz Jasieński, który po wojnie był docentem na mojej uczelni, przekazał mi komplet numerów "Watry", "Bez Wędzidła", "Na Ucho" i "Czuwaj". Po badaniach trafiły one do zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej. Opublikowałem wiele artykułów poświęconych podziemnym pismom w Krakowie (m.in. "Watrze", "Na Ucho", "Przeglądowi Polskiemu"), krakowskiej prasie konspiracyjnej i jej zawartości. Napisałem też książki poświęcone Eugeniuszowi Kolance i Jerzemu Szewczykowi.
Rozmawiał: Paweł Stachnik
Eksponaty ze zbiorów prof. Jerzego Jarowieckiego związane z Jerzym Szewczykiem i Eugeniuszem Kolanką oraz wydawanymi przez nich czasopismami prezentowane są na pokazywanej w naszym Muzeum wystawie "Poeci Podziemia. Słowo i czyn". Ekspozycja trwa do 2 października 2024 r.