
7 marca 1945 r. NKWD aresztowało gen. Emila Fieldorfa "Nila", byłego dowódcę Kedywu Komendy Głównej AK, twórcę konspiracyjnej organizacji "NIE".
Po rozwiązaniu w styczniu 1945 r. Armii Krajowej przez jej komendanta głównego gen. Leopolda Okulickiego, Emil Fieldorf intensywnie zajął się odtwarzaniem "NIE" - podziemnej struktury mającej prowadzić działalność konspiracyjną pod nową (sowiecką) okupacją. "NIE" miała w pewnym zakresie przejąć struktury rozwiązanej AK i kontynuować jej pracę w nowych warunkach politycznych.
7 marca Fieldorf spotkał się w Milanówku pod Warszawą z płk. Janem Mazurkiewiczem, przewidywanym na jego następcę w "NIE". Po rozmowie, "Nil" udał się na spotkanie z niedawnym dowódcą AK, gen. Leopoldem Okulickim. Nie dotarł na nie, bo został aresztowany przez NKWD.
Zatrzymano go przypadkowo podczas - jak sam potem przekazał - handlu dolarami. Według innej relacji kupował dużą ilość tytoniu, a w dodatku po aresztowaniu znaleziono przy nim kawę. Wszystko to sprawiło, że został uznany za spekulanta. Tymczasem handel miał być kamuflażem dla podziemnej działalności generała...
Na szczęście Sowieci nie zorientowali się, kogo naprawdę zatrzymali. Fieldorf nie został rozpoznany. Jako kolejarza Walentego Gdanickiego (takiego konspiracyjnego nazwiska wówczas używał) przewieziono go do Włoch pod Warszawą i przesłuchano w siedzibie NKWD przy ul. Cienistej. Uznany za przestępcę pospolitego, został umieszczony w obozie specjalnym nr 10 w Rembertowie, założonym przez Sowietów na terenie przedwojennej fabryki amunicji "Pocisk".
Warunki w obozie były ciężkie. Więźniowie podzieleni na plutony i kompanie mieszkali w halach produkcyjnych w brudzie i ciasnocie. Karmiono ich dwa razy dziennie wodnistą zupą i gliniastym chlebem. W dodatku razem z członkami AK trzymano tam volksdeutschów, co sprawiało, że okoliczna ludność była źle nastawiona do więzionych.
Generał Fieldorf nie wyszedł w obozie ze swojej roli. Grał prostego człowieka, kolejarza Walentego Gdanickiego, którego interesują wyłącznie własne sprawy i własne położenie. Gdy wiadomość o aresztowaniu "Nila" dotarła do podziemia, płk Jan Mazurkiewicz wydał rozkaz odbicia generała. Rozpoczęto obserwację obozu i opracowywanie planu, jednak zanim rzecz doszła do skutku, Fieldorf został 25 marca 1945 r. wywieziony do Związku Sowieckiego. Pułkownik Mazurkiewicz nakazał rozpowszechniać informację, że generał przedostał się do Wielkiej Brytanii, natomiast rodzinę poinformowano o jego prawdziwym losie.
Kolejowy transport z więźniami z Rembertowa podróżował na wschód przez miesiąc. Pasażerów karmiono rybami i chlebem, a do picia podawano wodę w wiadrze. Ciała tych, którzy zmarli od chorób, przenoszono do ostatniego wagonu. Skład jechał przez Brześć, Mińsk, Orszę, Smoleńsk, Moskwę, Kazań, Swierdłowsk do Sośwy za Uralem. Tam Polaków rozwieziono do poszczególnych łagrów.
Fieldorf trafił do obozów znajdujących się koło miejscowości Wierchoturie w obwodzie swierdłowskim. Od kwietnia 1945 r. do września 1946 przebywał w Starej Bieriezowce, Kaszaju I, Nowej Bieriezowce, Borowlance, Pierwym Poście i Rieżu. Potem przeniesiono go do obozu nr 523 z siedzibą zarządu w mieście Artiomowskij. Umieszczono go tam w obozowym szpitalu z powodu wycieńczenia głodowego.
Warunki we wspomnianych łagrach nie odbiegały od gułagowej normy. Więźniowie ciężko pracowali przy wyrębie lasów, budowie kolejki wąskotorowej, spławianiu drewna wodą, w kopalni węgla, w polu. Karmiono ich wodnistą zupą na kaszy i kukurydzianym lub czarnym chlebem, mieszkali w zapluskwionych drewnianych barakach - w jednym od 80 do 100 osób, przez strażników i władze traktowani byli brutalnie i z pogardą.
Generał z powodu choroby serca i kiepskiego stanu fizycznego miał trzecią kategorię zdrowia. Przydzielano go do budowy toru kolejowego, przetaczania drewnianych bali, później do lżejszych prac pomocniczych, np. palenia gałęzi lub zajęć w kuchni.
We wspomnieniach współwięźniów Emil Fieldorf zapisał się jako człowiek życzliwy i pomocny, wspierający towarzyszy w potrzebie, a jednocześnie bardzo czuły na punkcie patriotyzmu, Polski i honoru. Potrafił przeciwstawić się obozowym władzom i walczyć o poprawę traktowania więzionych Polaków, ale także zadbać o siebie, np. w umiejętny sposób załatwić sobie zwolnienie z wyjścia do pracy.
Jak wspominał jeden z kolegów, pewnego razu Fieldorf został nakryty przez zastępcę komendanta łagru na paleniu papierosa w szpitalnej toalecie (był namiętnym palaczem). Przyłapany "Nil" uderzył funkcjonariusza puszką po konserwie w głowę i uciekł. Następnego dnia wszczęto śledztwo. Poszkodowany rozpoznał Fieldorfa, ale ten dzięki swoim zdolnościom aktorskim i darowi przekonywania potrafił przekonać władze, że to nie on.
W obozie Pierwyj Post generał był przesłuchiwany przez tydzień przez funkcjonariuszy NKWD, którzy z jakiegoś powodu chcieli na nim wymusić przyznanie się, że jest Niemcem. Po całonocnych nieraz indagacjach, rano razem ze swoją brygadą musiał iść do pracy. Wycieńczenie sprawiło jednak, że któregoś ranka po prostu przewrócił się i zasnął...
Od listopada 1946 do października 1947 r. "Nil" z powodu kiepskiego stanu zdrowia przebywał w szpitalu specjalnym nr 3888 w mieście Możga na wschód od Kazania. W szpitalu panowały znośne warunki. Więźniowie nie chodzili do pracy, a w szpitalu przebrano ich w piżamy. W październiku 1947 r. razem z innymi Polakami generał został zwolniony i mógł wrócić do kraju. Pociąg z katorżnikami wyruszył z Możgi i przez Moskwę dotarł do Brześcia, gdzie pasażerów umieszczono w obozie nr 284. Następnie przewieziono ich do Białej Podlaskiej, gdzie znajdował się Punkt Przyjęcia Państwowego Urzędu Repatriacyjnego. Tam nakarmiono ich i wykąpano, otrzymali nowe ubrania i zaświadczenia wystawione przez PUR.
Fieldorf po drodze zachorował na zapalenie płuc i przez dwa dni leczył się w punkcie sanitarnym w Białej Podlaskiej. 28 października wyjechał do Warszawy licząc na znalezienie kogoś z rodziny. Spotkał tam na ulicy sierż. Stanisława Jasińskiego, który był jego podwładnym podczas przedwojennej służby w Korpusie Ochrony Pogranicza. Jasiński zabrał schorowanego dowódcę do swojego domu i pomagał mu wrócić do zdrowia.
W Warszawie "Nil" - cały czas jako Walenty Gdanicki - nawiązał kontakt z podziemiem. Spotkał się z płk. Kazimierzem Bąbińskim, zastępcą komendanta "NIE", który zapoznał go z sytuacją polityczną w Polsce i doradził ujawnienie się. Na początku grudnia 1947 r. Fieldorf pojechał do swojego rodzinnego miasta, Krakowa, gdzie mieszkali jego ojciec i brat. Tam dowiedział się, że jego żona Janina, córki Maria i Krystyna oraz wnuczka Zofia mieszkają w Łodzi. Natychmiast udał się tam i połączył z najbliższymi.
Żona prawie go nie poznała: fizycznie bardzo się zmienił, był chudy i wyczerpany. Tak odbił się na nim prawie trzyletni pobyt w sowieckich łagrach. W wystawionym przez szpital Ubezpieczalni Społecznej w Łodzi zaświadczeniu napisano: "jest w leczeniu z powodu ogólnej dystrofii i awitaminozy. Do pracy niezdolny w ciągu 2 miesięcy od dnia dzisiejszego, 22 grudnia 1947 r.".
Teraz jednak miał nastąpić okres spokoju w życiu generała: czas odbudowy sił fizycznych i cieszenia się rodziną. Nie potrwał on długo. W listopadzie 1950 r. "Nil" został ponownie aresztowany. Tym razem przez UB.
fot. zbiory MAK