fbpx
Opłatek Stowarzyszenia Szarych Szeregów

Opłatek Stowarzyszenia Szarych Szeregów


Kilka pokoleń harcerzy spotkało się na opłatku zorganizowanym 21 stycznia w gmachu Uniwersytetu Ekonomicznego. Organizatorem było Stowarzyszenie Szarych Szeregów. Uroczystość prowadził hm. Władysław Zawiślak. Wśród gości znaleźli się przedstawiciele stowarzyszeń kombatanckich i pracownicy Muzeum Armii Krajowej.




**********
Opłatek AD 2012
Jak co roku, od wielu już lat spotkaliśmy się w coraz niestety mniejszym gronie na tradycyjnym Opłatku. Odbył się on też tradycyjnie w patio budynku E Akademii Ekonomicznej, która nam dotąd użyczała gościny. Był to ostatni Opłatek na tym miejscu bo za kilka dni przenosimy się do nowego „locum”. Od lutego 2012 siedziba Stowarzyszenia Szarych Szeregów znajdować się będzie w nowym pięknym Muzem Armii Krajowej.
Zawdzięczamy to staraniom naszego Komendanta druha harcmistrza Władka Zawiślaka pseudonim Wrzos i rzecz jasna przychylności dyrekcji samego Muzem. Zanim tam będziemy wspomijmy jeszcze raz ten nasz ostatni Opłatek.
A więc przyszliśmy nie tylko członkinie i członkowie stowarzyszenia, ale ku naszej radości dużo gości i to gości bardzo cennych bo krakowska młodzież ze szkół i harcerstwa. Przyszli więc uczniowie z 1-szego gimnazium przy ulicy Bernardyńskiej, wraz ze swym nauczycielem historii. Młodzież i szkołę tę wyróżniam dlatego, że pasjonują się oni Ziemiami Wschodnimi Rzeczypospolitej, że poznają prawdziwe dzieje Polski (całej Polski) i że wędrują po ziemiach wschodnich, a poznali je już całkiem dobrze, przynajmniej te do Zbrucza. Jak zawsze była niezawodna 48 szkoła imienia Szarych Szeregów z Bielan, harcerze z zaprzyjaźnionej szkoły w Sieciechowicach również imienia Szarych Szeregów oraz przyjaciele z Krakowskiego Ośrodka Sportów Szkolnych. Przyszła również delegacja szkoły numer 11 z ulicy Miodowej, sympatyczna młoda nauczycielka i dwie uczennice. Ale najwięcej było harcerzy. Byli z Huraganu, z 5 ZHR oraz druhny i druhowie z Marszowic koło Gdowa.
Kilkadziesiąt druhen i druhów spędziło z nami te kilka godzin urozmaicając czas śpiewanymi przy gitarze kolędami, a przede wszystkim odmładzając nasze sędziwe już przecież towarzystwo. Nie mogło nie być na naszym Bożonarodzeniowym Opłatku duchownych. Zaszczycił nas swoją obecnością młody ksiądz doktor Wiesław Alicki, oraz Kapucyn harcmistrz ojciec Dominik Orczykowski rodem z… Drohobycza.
Całe spotkanie rozpoczęło się wprowadzeniem Sztandaru i odśpiewaniem hymnu harcerskiego. Młódź zaintonowała równiez pieśń „Szare Szeregi”, niestety słabo to wyszło, bo tak naprawdę prawie nikt nie zna dobrze tej piosenki, a poza tym myśmy jej w czasie wojny wcale nie znali i nie śpiewali. Według mnie nie jest to piosenka dla młodych prężnych harcerek i harcerzy.
Harcerskie spotkanie nie może obejść się bez Watry zapalił ją symblicznie najmłodszy druh. Rozpoczął spotkanie nasz komendant druh harcmistrz Władysław Zawiślak, harcerz od przed wojny, nie skończył konspiracji w 45, ale długo jeszcze walczył o wolną Polskę, słowem prawdziwy żołnierz wolności. Przywitał gości ciepłym słowem. Wspomniał tych którzy odeszli na wieczną wartę, a najleprze życzenia złożył i wręczył dyplomy naszym 85 latkom: Druchom Staszkowi Jędrzejczykowi ps.Szarak i Adamowi Grochalowi pseudonim Lech.
Na zakończenie poprosił o modlitwie i błogosławienstwo druha ojca kapucyna który wzruszająco śpiewną kresowa mową nie tylko się pomodlił i pobłogosławił, ale wspomniał o trudnych czasach w jakich żyjemy i sytuacji niebezpiecznej w jakiej znalazł się nie tylko kościół katolicki, ale i nasza Polska, ściśnięta w kleszczach germańsko azjatyckich. Również ksiądz doktor składając nam starym życzenia, mówił wiele o braku patriotyzmu, miłości Ojczyzny, zobojętnieniu na sprawy narodowe i nas stawiał (nie wiem czy zasłużyliśmy) na wzór młodym.
To byłaby tak zwana część oficjalna choć nie miała ona charakteru oficjalnego, bo nam członkom tej coraz miejszej grupy stowarzyszenia, największą radość sprawiło spotkanie z kolegami których dawno nie widzieliśmy. Ja osobiście ogromnie się ucieszyłam z przybycia świetnego druha którego nie widziałam kilkadziesiąt lat. Dla mnie to był Zujkis (długo nie znałam jego nazwiska i imienia). On sam potem ten pseudonim zmienił na Kiskis, słowem druha Mariana Młynarskiego, a tak wogóle profesora doktora habilitowanego nauk biologicznych. Otóż druh Zujkis, Kiskis choć nie widziałam go kilkadziesiąt lat właściwie zmienił się tylko w nogach (są chore) twarz pozostała ta sama i temperament też. Druh Zujkis, Kiskis wkroczył z wspaniałym tortem dla nas wszystkich. Tort był pyszny i ogromny, toteż co chwilę ktoś podchodził po następną porcję. Przyszedł dawno nie widziany (płacił zaległe składki za trzy lata) a więc tyle go nie widzieliśmy Adam Siedlar pseudonim Chytry lub Jurand. On pozostał ostatni z naszych najbliższych kolegów z zastępu Jurka Łobodzińskiego ps. Dobek. Inni odeszli już na Wieczną Wartę.
Niezawodne były „dziewczęta” z mojego zastępu to znaczy Krystyna Nigbor (Sławicka) ps. Wesna, Hanka Stecowa (Dulebianka) ps. Łada, Basia Maciejowska ps. Żywia. Przyjechała też po długiej chorobie rekonwalescencji Basia Pajor (Litwin) ps. Szara. Ona była już z innego zastępu i chyba w czasie wojny nie znałyśmy się (o chorobie Basi zapewne napisała druhna relacjonująca wyprawę na Lubogoszcz). Ucieszyliśmy się z jej przybycia i przywitaliśmy ją i jej powrót do zdrowia gromkim Hurra.
Ja pozwoliłam sobie zabrać głos by opowiedzieć o autorze najpiękniejszej kolędy „Bóg się rodzi” o Franciszku Karpińskim. Przeżył wszystkie trzy rozbiory. Urodzony na Pokuciu (Stanisławowskie) w wolnej wielkiej Rzeczypospolitej został przez pierwszy rozbiór 1772 odcięty od Polski. Na obiady czwartkowe do Warszawy jeździł już z za granicy!. Następnie przeniósł sie zapewne żeniąc się w tamtych stronach, pod Różaną do Łyskowa. Tam gospodarzył pisał wiersze pieśni (Kiedy ranne wstają zorze) nastąpił drugi rozbiór potem trzeci a poeta od tego nieszczęścia postradał zmysły. Przejmujące jest miejsce jego grobu. W Łyskowie na opustoszałym cmentarzu w okół ruin kościoła jest jeden grobek w kształcie domku z wysokim daszkiem jest tez na froncie umieszczony jego portret i napis „Oto dom mój mały”. Po tej przejmującej opowieści zaśpiewaliśmy całą tę Jego kolędę.
I na koniec musze powiedzieć kto to spotkanie przygotował, kto się zatroszczył o „wikt”, czyli skromny poczęstunek. Gospodynią można powiedzieć była w tym roku Basia Maciejowska ps. Żywia, ona uzgadniała z paniami przygotowujacymi stoły, ona zakupiła dla nas pyszne ciastka, sekundował jej jak zawsze chętny i „robotny” druh Erwin Gaudyn pseudonim Orkan. No a że ja tam byłam „Miód i wino piłam”więc tę relację dla pamięci pozostawiam.
Teresa Siedlar Kołyszko p. Skierka