fbpx

Osoby z niepełnosprawnością w czasie II wojny światowej cz. 1


II wojna światowa. Lata 1939-1945. Czas zaciekłej i brutalnej walki pomiędzy aliantami a państwami Osi, w wyniku której śmierć poniosły miliony. Dla Polski to przede wszystkim okres niemieckiej i sowieckiej okupacji. Wyjątkowo ciężkiej, pełnej terroru  i prześladowań. Pomimo ekstremalnie trudnych warunków, tysiące Polaków postanowiło zaangażować się w tajną walkę prowadzoną przez Polskie Państwo Podziemne i jego siłę zbrojną Armię Krajową.

A jak w tych niespotykanych dotąd warunkach odnalazły się osoby z niepełnosprawnościami? Jaki los mógł je spotkać pod okupacyjnym jarzmem? Czy pomimo trudnych, wojennych czasów osoby z niepełnosprawnościami angażowały się w walkę z przeciwnikiem? Wszystkie te zagadnienia w swojej wypowiedzi porusza Katarzyna Mazur – koordynatorka dostępności w Muzeum AK w Krakowie. Serdecznie zapraszamy na spotkanie z historią!

11 listopada 1918 r. po 123 latach niewoli Polska odzyskała niepodległość. Niezwłocznie przystąpiono do odbudowy zniszczonego kraju i utworzenia struktur państwowych. Zadanie było ciężkie. Trzeba było bowiem m.in. ustalić przebieg polskich granic, a także przystąpić do zjednoczenia ziem, będących niegdyś częścią trzech różnych państw. Oczywiście nowoutworzone państwo powinno troszczyć się o swoich obywateli.  Na jaką pomoc mogły zatem liczyć osoby z niepełnosprawnościami? Na ziemiach polskich działalność prowadziły instytucje, które miały za zadanie udzielanie im odpowiedniego wsparcia. Na przykład w Warszawie działał Instytut Głuchoniemych założony w 1817 roku przez ks. Jakuba Franciszka Falkowskiego. Od 1910 r. działalność prowadziło także Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi. Ponadto w 1921 r. powołana została pierwsza w Polsce klinika ortopedii. Była ona stworzona przez prof. Ireneusza Wierzejewskiego. W II RP zaczęto zwracać uwagę na to, że koniecznym jest podjęcie pracy już z najmłodszymi. Podkreślała to m.in. Maria Grzegorzewska, która była prekursorką polskiej pedagogiki specjalnej. W latach 30-tych w Polsce działało wiele stowarzyszeń charytatywnych oraz filantropijnych. Zajmowały się one m.in. niesieniem pomocy osobom z niepełnosprawnościami.

Aby lepiej zrozumieć sytuację panującą na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej musimy przyjrzeć się wydarzeniom, jakie miały miejsce u naszego zachodniego sąsiada. Po przegranej w I wojnie światowej w Niemczech zapanował ogromny kryzys. Zła sytuacja w kraju przyczyniła się do tego, że do władzy doszły osoby głoszące skrajnie nacjonalistyczne hasła. W latach trzydziestych XX wieku totalitarne rządy w Niemczech zaczęła sprawować Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników z Adolfem Hitlerem na czele. Wraz z przejęciem władzy rozpoczął się reżim. Państwo zaczęło kontrolować życie obywateli i ingerować w nie. Wszystko to w imię nazistowskiej ideologii.

Przedstawiciele władz państwowych propagowali między innymi ideę nadczłowieka stworzoną przez Fryderyka Nietzschego oraz eugenikę społeczną.  Uważali, że Niemcy jako najczyściejsi rasowo Aryjczycy mają prawo do rządzenia światem. W tej nowej rzeczywistości nie miało być natomiast miejsca dla osób o nieodpowiednim pochodzeniu rasowym (np. Żydów), a także grup społecznych uznanych za małowartościowe. W tym gronie wytypowanych w przyszłości do eliminacji znalazły się także osoby z niepełnosprawnościami. W celu odseparowania ich od reszty społeczeństwa w 1933 roku zaczęto zakładać m.in. obozy koncentracyjne. Osadzano w nich tych, których uznano za nieprzydatnych lub wrogich niemieckiej Rzeszy.

Osoby z niepełnosprawnościami umieszczano także w zamkniętych ośrodkach. Przeprowadzano w nich eksperymenty medyczne, a nawet uśmiercano tych, którzy rzekomo mieli być nieużytecznymi dla społeczeństwa. Na mocy aktu prawnego ok. 400 tys. Niemców zostało przymusowo poddanych zabiegowi sterylizacji. Potem było jeszcze gorzej. Kilka lat później Niemcy przystąpili do realizacji tajnej Akcji o kryptonimie T4. Jej celem była w dosłownym tłumaczeniu „eliminacja życia niewartego życia”. Kryptonim akcji nawiązuje do siedziby placówki zlokalizowanej w Berlinie przy Tiergartenstraße 4. Wśród zagrożonych znalazły się osoby z niepełnosprawnościami intelektualnymi oraz fizycznymi. W 1939 roku Hitler wydał dyrektywę, w której podkreślał, że powinno się im „zapewnić łaskawą śmierć”. Wydany został także specjalny okólnik, który zobowiązywał pielęgniarki i akuszerki do informowania o narodzinach dziecka z ciężkimi wadami. Następnie takie dzieci uśmiercano zastrzykiem. Cały proceder był utajniony. Oficjalnie dzieci miały zgłaszać się do specjalnych ośrodków w celu szczepienia. Przy wykorzystaniu zastrzyków, a następnie trujących gazów zgładzonych zostało ok. 70 tys. Niemców. W lecie 1941 roku akcja została oficjalnie wstrzymana. Spowodowane to było protestami, które wybuchły po ujawnieniu niektórych informacji na temat tej bestialskiej procedury.

W jaki sposób ta działalność nazistowskiego państwa wpłynęła na sytuację osób z niepełnosprawnościami w Polsce? Przenieśmy się do 1 września 1939 roku. Wtedy to polską granicę przekroczyły wojska Rzeszy Niemieckiej i Słowacji. 17 września do grona agresorów dołączył Związek Sowiecki. Mniejsza i słabiej uzbrojona armia Polska, pozbawiona wsparcia z zewnątrz nie miała większych szans na zwycięstwo. I rzeczywiście. 6 października zakończyła się ostatnia bitwa pod Kockiem. Ziemie polskie zostały podzielone pomiędzy okupantów – Rzeszę Niemiecką i Związek Sowiecki. Taki podział utrzymał się około 2 lat. W 1941 r. doszło do wybuchu wojny pomiędzy tymi państwami. I wkrótce niemal całość przedwojennego terytorium polski znalazła się pod okupacją niemiecką.  Warunki egzystencji były bardzo trudne. Polacy zmuszani byli do ciężkiej, wielogodzinnej i słabo płatnej pracy. Dostęp do żywności był ograniczany przez kartki żywnościowe. Wszechobecny był terror, wiele niewinnych osób zostało zatrzymanych przez okupantów.

Czas II wojny światowej był bardzo ciężki dla osób z niepełnosprawnościami. Niemieccy okupanci założenia akcji T4 realizowali także na terenie okupowanej Polski. Przystąpili oni m.in. do eliminacji pacjentów przebywających w szpitalach psychiatrycznych. Na przykład 12 stycznia 1940 r. niemiecki oddział SS otoczył szpital w Chełmie. Rozstrzelano wówczas ponad 400 pacjentów. Natomiast 23 czerwca 1942 r. zamordowanych zostało ok. tysiąc pacjentów szpitala w Kobierzynie. Okupanci stosowali rożne metody eliminacji.
W kilku szpitalach np. w Poznaniu zamontowano pierwsze prymitywne komory gazowe. Łącznie w różnych sposób zgładzonych zostało ponad 20 tysięcy pacjentów szpitali.
W samym tylko Międzyrzeczu w latach 1942-1945 wymordowano ok. 10 tys. osób. Innych, uznanych za nieprzydatnych umieszczano w niemieckich ośrodkach, a nawet obozach koncentracyjnych. Tam często poddawani byli okrutnym, medycznym eksperymentom. Szczególnie złą sławą cieszył się dr Josef Mengele, zwany Aniołem śmierci. Interesowały go m.in. osoby charakteryzujące się niewielkim wzrostem.

Pomimo tych skrajnie ciężkich i niebezpiecznych warunków znalazły się setki tysięcy osób, które postanowiły się zaangażować w walkę o odzyskanie niepodległego państwa. Zaczęły powstawać organizacje konspiracyjne. Najważniejszą, bo posiadającą uprawnienia legalnych polskich władz na uchodźstwie, była Służba Zwycięstwu Polski. Została ona założona w Warszawie w dniu 27 września 1939 r. Swoim zasięgiem objęła ona obszar całej okupowanej Polski. 13 listopada 1939 r. w jej miejsce utworzono Związek Walki Zbrojnej, który to 14 lutego 1942 roku został przemianowany na Armię Krajową (AK). Jej członkowie prowadzili  różnorodną działalność m.in. o charakterze propagandowym, sabotażowym i dywersyjnym. Wiele brawurowych akcji przeprowadzonych przez żołnierzy podziemia zaskoczyło okupantów. Jedną z nich była akcja o kryptonimie „Góral”. Przeprowadzona ona została w Warszawie w środku dnia. Konspiratorom udało się wówczas zdobyć zawrotną sumę ponad 100 milionów złotych! Od stycznia 1944 r. żołnierze AK przystąpili do wykonania planu o kryptonimie „Burza”. Jego najbardziej znanym epizodem było powstanie warszawskie. W szczytowym momencie działalności AK liczyła niemal 400 tysięcy żołnierzy i była największą tajną armią w okupowanej Europie. W jej szeregach służyły osoby wywodzące się z różnych środowisk i grup społecznych, ale czy wśród nich znalazły się także osoby z niepełnosprawnościami? Oczywiście, że tak! W Polsce mamy wiele pięknych przykładów, które świadczą, że niepełnosprawność wcale nie była barierą w prowadzeniu działalności konspiracyjnej, a nawet mogła być atutem. Tak było w przypadku osób z niepełnosprawnością słuchu.

W 1941 roku w Instytucie Głuchoniemych i Ociemniałych zlokalizowanym przy Placu Trzech Krzyży nauczyciel wf-u Wiesław Jabłoński ps. „Łuszczyc” zorganizował liczącą ok.  20 osób konspiracyjną grupę złożoną ze swoich wychowanków. Była ona częścią Związku Walki Zbrojnej, a następnie zgrupowania Armii Krajowej „Siekiera”. Głusi konspiratorzy po złożeniu przysięgi w języku migowym zajmowali się kolportażem, czyli nielegalnym dostarczaniem podziemnych ulotek i gazet oraz przenoszeniem broni. I co istotne, wywiązywali się z tych zadań fantastycznie. Nawet lepiej niż słyszący – mieli bowiem legitymacje poświadczające niepełnosprawność oraz opaski z napisem „Taubstumme”, czyli po polsku „Głuchoniemy”, dzięki którym mogli się swobodnie przemieszczać. Niemcy nigdy ich nie rewidowali – nie mieściło im się w głowach, że osoby z niepełnosprawnością mogą działać w Podziemiu.

Owa grupa odważnych konspiratorów wzięła także udział we wspomnianym już powstaniu warszawskim. Wybuchło ono 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17:00. W walce wzięli udział wszyscy żołnierze Plutonu, będącego teraz częścią batalionu AK „Miłosz”. Podobnie jak inne oddziały powstańcze musieli radzić sobie z niedostatecznym wyposażeniem. Otrzymali zaledwie kilka granatów! Żołnierze Plutonu początkowo skupili się zatem na pomaganiu innym byli aktywni m.in. przy budowie barykad, usuwaniu gruzu, przygotowywaniu posiłków. Wzięli także udział zdobyciu budynku Gimnazjum im. Królowej Jadwigi oraz gmachu YMCA. 8 sierpnia dwóch głuchych żołnierzy wykazało się sporą odwagą. Strzelec Stanisław Gajda ps. „Gaj” oraz Henryk Nasiłowski ps. „Czerwony” zauważyli kilku obwieszonych bronią Niemców wyskakujących przez okno z gmachu YMCA. Postanowili zaryzykować. Zaatakowali przeciwników gołymi rękami, ale za to z zaskoczenia. Udało im się zdobyć kilka sztuk, jakże cennych, pistoletów maszynowych.

Żołnierze z niepełnosprawnością słuchu dzielnie walczyli w różnych częściach Warszawy. I co istotne, często radzili sobie lepiej niż ich słyszący towarzysze broni. Nie ogłuszały ich bowiem i nie dezorientowały wybuchy pocisków artyleryjskich. Często zgłaszali się na ochotnika do najbardziej wymagających zadań. Wielu z nich miało doskonały wzrok, dzięki któremu byli w stanie szybciej namierzać tzw. „gołębiarzy”, czyli innymi słowy hitlerowskich snajperów strzelających z dachów. Pomimo, że żołnierze Plutonu brali udział w najbardziej zaciętych walkach przeżyli niemal wszyscy żołnierze. Po kapitulacji powstania w dniu 2 października 1944 r. część z żołnierzy wyszła z miasta razem z ludnością cywilną. Reszta trafiła do niewoli. Niemcy długo nie mogli uwierzyć, że walczyli z nimi głusi żołnierze. Ten Pluton był prawdziwym fenomenem na skalę światową.

W działalność konspiracyjną angażowały się także osoby z niepełnosprawnością wzroku. Jedną z nich był Stanisław Janusz Sosabowski syn gen. Stanisława Sosabowskiego, polskiego żołnierza, dowódcy legendarnej 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej.

Stanisław Janusz w dzieciństwie miał wypadek, w wyniku którego stracił lewe oko. To nie było dla niego przeszkodą w zdobyciu dobrego wykształcenia. Ukończył jedną z lepszych warszawskich szkół: Gimnazjum im. Adama Mickiewicza. Następnie rozpoczął studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego, jednocześnie uczęszczając na zajęcia Szkoły Podchorążych Sanitarnych. Jego nauka została brutalnie przerwana przez wybuch II wojny światowej. Młody Stanisław Sosabowski w stopniu podporucznika stanął na czele plutonu obsługi pociągu sanitarnego. Trafił do niewoli i przez pewien czas przebywał w obozie dla jeńców wojennych. Pomimo braku oka, udało mu się stamtąd zbiec, co nie zawsze udawało się nawet zdrowym żołnierzom. Po wydostaniu się na wolność pozostał w okupowanej Polsce i rozpoczął działalność w konspiracji. Łączył ją ze studiami, które kontynuował na tajnym już Uniwersytecie Warszawskim. Jednocześnie zaangażował się także w pomoc chorym ze Szpitala Dzieciątka Jezus.

Swoim współpracownikom z konspiracji znany był jako „Stasinek”. Posiadanie pseudonimu było bowiem niezbędne do prowadzenia tajnej działalności. Sosabowski początkowo pełnił funkcję instruktora i dowódcy jednego z oddziałów dywersyjnych działających na terenie Żoliborza. Oddział ten ostatecznie wszedł w skład oddziału Dyspozycyjnego „A” Kierownictwa Dywersji Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej. „Stasinek” uczestniczył w wielu niebezpiecznych akcjach. Wśród nich wymienić można m.in. zniszczenie magazynów materiałów pędnych na Woli,  pozyskanie medykamentów z fabryki farmaceutycznej Spiessa. Ponadto brał udział w likwidacjach: Niemca Karla Schmalza, zwanego „panienką” oraz porucznika „Lasso”-  zdrajcy w szeregach AK.

Józef Rybicki, również członek AK, tak scharakteryzował „Stasinka”: „Był duszą, sercem i mózgiem tego oddziału. Rogaty, czupurny, czasami sztorcem stający, ale zawsze karny, zawsze bezgranicznie wierny idei walki; śmiałość charakteru biła zawsze od niego. Czuło się zajadłość i nienawiść wprost dziecka, gdy mówił o walce z wrogiem. Mir u chłopaków swoich miał olbrzymi, posłuch nadzwyczajny, miłość ich była do niego ogromna. Był między nimi dziwny związek braterski; Stach nie rozkazywał, ale jak kolega do kolegów, towarzysz walk, do nich mówił. Był dla nich jednak autorytetem bezmiernym. Typowy samorodny dowódca, nie narzucony, ale który sam wyrobił sobie to stanowisko, sam na nie zasłużył”.

Te cechy „Stasinka” były widoczne także w czasie powstania warszawskiego. Sosabowski stanął na czele oddziału, który 1 sierpnia oswobodził zorganizowany przez SS obóz o nazwie Gąsiówka. Dzięki temu uratowanych zostało kilkadziesiąt osób narodowości żydowskiej. 3 dni później wydarzyła się jednak tragedia. „Stasinek” został ciężko ranny
w twarz i stracił wzrok w drugim oku. Uniknął jednak najgorszego. Został bowiem wyprowadzony przez żonę Krystynę ze szpitala na Woli, zanim doszło tam do tzw. rzezi. Następnie kanałami przedostał się do Śródmieścia. Po upadku powstania Sosabowski został umieszczony w oflagu znajdujący się na terytorium III Rzeszy. Miejsce to zostało oswobodzone przez Brytyjczyków. Dzięki pomocy ojca Sosabowski wraz z żoną przedostali się do Wielkiej Brytanii. Stanisław Janusz jako pierwszy w historii Brytyjskiej Izby Lekarskiej nostryfikował dyplom lekarski. Praktykował w specjalizacji – rehabilitacja. Jako osoba niewidoma nie zrezygnował ze zdobywania i rozwijania nowych pasji. Jak wspominał Stanisław Likiernik, jego przyjaciel również walczący w powstaniu: „W swoim ogrodzie miał strzelnicę. Strzelał z łuku do tarczy, a potem przy sznurku do tej tarczy szedł i sprawdzał, czy trafił. I trafiał! Został zaproszony przez królową brytyjską do ogrodów Buckingham Palace i strzelał z łuku przy Elżbiecie II”. Za pomoc osobom narodowości żydowskiej Stanisław Janusz Sosabowski został uhonorowany medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Ponadto odznaczono go Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari oraz Krzyżem Walecznych.

Do historii przeszli m.in. niewidomi z Leningradu, którzy w czasie oblężenia miasta pełnili dyżury przy chorych dzieciach leżących w szpitalu. W związku z brakiem prądu, mogli oni jako jedyni w nocy czytać książki małym, wystraszonym pacjentom.

Fot. Pluton Głuchoniemych AK, domena publiczna.