fbpx
Zamach na Hansa Franka

Zamach na Hansa Franka


Nazywał się Hans Frank. Od jego nazwiska Generalne Gubernatorstwo określano potocznie „frankonią”.
Za swoje zbrodnicze rozkazy stał się jednym z głównych celów do likwidacji wyznaczonych przez Polskie Państwo Podziemne. Jednak przez lata okupacji Polacy, bojąc się straszliwych reperkusji, czekali na odpowiedni moment na przeprowadzenie zamachu. Okazją do ataku były uroczystości z okazji 4 rocznicy powołania GG, które miały być obchodzone we Lwowie.

Komendant krakowskiego okręgu AK, płk Józef Spychalski ps. „Luty” polecił, aby krakowski Kedyw przygotował plan ataku.

Oprócz wysadzenia torów planowano zasadzkę ogniową, jednak tuż przed akcją okazało się, że do oddziału nie dotarły karabiny maszynowe oraz partia 100 granatów. Sytuację skomplikował fakt, iż dowódcę akcji mjr. Stanisława Więckowskiego ps. „Wąsacz” dopadła grypa, w związku z czym zastąpił go cc. por. Ryszard Nuszkiewicz „Powolny”.

29 stycznia 1944 roku Armia Krajowa, dzień przed planowanymi obchodami, zorganizowała atak na Hansa Franka, który wyjeżdżał z Krakowa do Lwowa. Po godzinie 23.00 ciszę niepołomickiej puszczy przerwał potężny wybuch miny znajdującej się pod torami pobliskiej linii kolejowej. Wybuch nastąpił kilka sekund za wcześnie, przez co Hans Frank niemal bez szwanku wyszedł z ataku.

Tak o akcji pisał jej uczestnik – Ryszard Nuszkiewicz:

(…) około godziny 23.05 błysk latarki „Kruka” i zbliżający się turkot nadjeżdżającego od strony Krakowa pociągu. Drugi sygnał „Kruka” oznacza, że pociąg mija już jego stanowisko, a więc jest blisko swego przeznaczenia. Za chwilę nocną ciszę Niepołomickiej Puszczy przerywa głośne hasło „Spokojnego”. Naciśnięcie zapalarki przez „Marsa” i (…) z toru kolejowego bucha słup ognia, a grad kamieni i ziemi rozpryskuje się daleko po lesie. Obserwując wybuch stwierdzam – z jednej strony nieco wczesne odpalenie, z drugiej strony – podziwiam orientację i refleks wytrawnego maszynisty, który z miejsca hamuje lokomotywę, zmniejszając wydatnie następstwa kraksy. Pociąg wyrzucony z szyn podskakuje po torowisku rwąc podkłady kolejowe i w zwalniającym biegu zatrzymuje się zgięty w harmonijkę na pobliskim wiadukcie.

(R. Nuszkiewicz, Uparci, 1983, s. 189)