fbpx
Jakbyś kamień jadła – recenzja

Jakbyś kamień jadła – recenzja


Gdy Rosjanie wycofali się z Buczy świat obiegły przerażające zdjęcia zamordowanych przez okupantów Ukraińców. Ileż to razy padały słowa zdziwienia, że takie okrucieństwa są w Europie w ogóle jeszcze możliwe. Widocznie mamy krótką pamięć, bo jeszcze nie tak dawno, w Bośni i Hercegowinie trwała wojna domowa, w której wszystkie strony konfliktu prowadziły czystki etniczne. Aby przypomnieć sobie tamtą wojnę sięgnąłem po reportaż Wojciecha Tochmana pt. „Jakbyś kamień jadła”. Z jakim efektem?

Tochman z reportażem ma do czynienia już od ponad 30 lat. Jako reportażystę przyjęła go do pracy Hanna Krall. Za książkę „Jakbyś kamień jadła” znalazł się w ścisłym finale Nagrody Literackiej Nike w 2003 r. (wygrał wówczas świetny, skądinąd, tomik poezji Jarosława M. Rymkiewicza). Tochman wraz z Mariuszem Szczygłem założył Instytut Reportażu, a drugim polem jego działalności stała się praca na rzecz poszukiwania osób zaginionych. Założył, znaną wam zapewne Drodzy Czytelnicy, Fundację ITAKA, która pomaga rodzinom zaginionych osób.

Odbieram książkę Tochmana jako powieść drogi. Czytając tę opowieść nie poruszamy się tylko po bezdrożach Bośni i Hercegowiny. Towarzyszymy również ludziom, którzy w swoich umysłach próbują przebyć długą podróż od doznanych krzywd i bólu aż po wybaczenie lub w najlepszym razie zapomnienie. Widzimy też jak wiele lat po wojnie bohaterki reportażu próbują ruszyć dalej, zostawiając przeszłość za sobą.

Reportaże „Jakbyś kamień jadła” opowiadają historię kobiet. Niektóre z nich szukają ciał pomordowanych podczas wojny mężów, synów i córek. Inne, borykają się z traumą, zgwałcone, wygnane ze swoich domów próbują ułożyć sobie życie na nowo. Wojciech Tochman zagląda pod dachy z falistej blachy wybudowanych naprędce baraków dla uchodźców. Jedzie do owianych złą sławą Srebrenicy i Foczy. Towarzyszy polskiej antropolog sądowej Ewie Klonowski, która z ramienia ONZ szuka, a następnie identyfikuje kości znajdywane w miejscach masowych zbrodni.

To jest przejmujący obraz, który pozostaje z czytelnikiem na zawsze i przyznam się, że czytając książkę Tochmana pojawiły mi się nieraz łzy. Ze złości, może trochę z bezsilności, a może dlatego, że dziś za naszą granicą dzieją się ludzkie dramaty i mam wrażenie, że mój świat przygląda się temu bezczynnie.

Przeczytajcie reportaże Tochmana, bo warto. Opisany świat przedstawiony został prosto, może dla niektórych zbyt dosadnie. Mogą drażnić czytelnika bardzo krótkie zdania jakimi posługuje się autor, jednak do tego da się przyzwyczaić. Moje wydanie (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018) liczy niecałe 150 stron. Polecam!

 

Autor recenzji: Mateusz Gawlik